Wróciłam z późnego spaceru. Jest prawie dziś. Z przyjemnego, nocnego spaceru. Połączenia lęku z ekscytacją. Czy nie na tym właśnie polega życie? Lękamy się, ale i ekscytujemy. Czujemy dreszczyk emocji. Zastanawiamy, czy sobie poradzimy. Wątpimy, a mimo to, w to wchodzimy. Idziemy w ogień. W nieznane! Niesieni wiatrem. Nurtem rzeki. Biciem serca…
Postanowiłam pisać regularnie co tydzień, by ten czas choćby ze względu na zaistniałą sytuację statystycznie był bogatszy w te dłuższe treści. Tworzę sobie w głowie jakiś temat, jakiś projekt. Mam przed oczami tytuł kolejnego wpisu. Wpisuję go w miejsce tytułu i z nieznanych mi powodów, chaotycznie, zaczynam pisać o czymś zupełnie innym…
Sama nie wiem o czym, ale piszę. Wrzuciłabym Ci tu link do piosenki, której słuchałam, spacerując w ciemności. W słuchawce zawieszonej na jednym uchu.
Ale nie wiem, jaka to była piosenka. Ładna. Ale nie na tyle ładna, by zainstalować słuchawkę do drugiego ucha i zapamiętać jej tytuł. Teraz mi tego żal. Być może już więcej jej nie usłyszę.
A tak pasowała do mej podróży.